Justyna - jestem wolontariuszką od 2014 roku. Koordynuję adopcje, organizuję zbiórki i bazarki na rzecz podopiecznych, robię ogłoszenia psom do adopcji, bywam domem tymczasowym, piszę co piątkowe artykuły w Kurierze Lubelskim "Nie kupuj, adoptuj", wyprowadzam czworonogi podczas sobotnich spacerów. Dlaczego zostałam wolontariuszką? Bo psy to cudowne zwierzęta, które kochają człowieka bez względu na jego wygląd, status materialny czy zachowanie. Nie oceniają nas, stoją wiernie u boku, a swoim merdającym ogonem są w stanie wyrazić więcej w minutę, niż ludzie słowami przez całe godziny.
Widok wyciągniętych łapek przez kraty, skowyt, przerażenie i błaganie w oczach psa -zabierz mnie stąd- za każdym razem łamią mi serce. Ale wierzę, że praca wolontariuszy nie idzie na marne. Informacja o kolejnej, udanej adopcji psa ze schroniska daje nadzieję na lepsze jutro dla pozostałych czworonogów i motywuje mnie do dalszego działania. Podczas 40 minut spędzonych na wolo-spacerach z jednym psem, poświęcając mu swoją uwagę, głaszcząc go, tuląc, biegając z nim, dając smaki - sprawiam, że czuje się on wyjątkowo i ma namiastkę życia z człowiekiem. Wolontariat to jedenaście liter, które nadają większy sens mojemu życiu. To satysfakcja z niesienia pomocy bezdomniakom, poczucie spełnienia, że ratuję kolejne, bezlitośnie porzucone istnienie. To chwile radości i troski dzielone razem z wolo-przyjaciółmi. To najlepsza inwestycja mojego czasu - ofiarowanie go komuś, kto tego naprawdę potrzebuje.